Przylądek Reinga- ostatnia podróż
Jest takie miejsce. Daleko na północ*. Miejsce, gdzie Morze Tasmana spotyka się z Oceanem Spokojnym w odwiecznej walce żywiołów, w odwiecznym tańcu morskich prądów takich, jak te omywające mityczne maoryskie czółno Waka. Miejsce, gdzie silne fale Te Moana Tapokopoko A Tawhaki, niczym muskularne męskie ramiona oplatają delikatną żeńską sylwetkę Te Tai Whitirea w akcie stworzenia.
Miejsce, gdzie zmarli rozpoczynają wędrówkę do Hawaiki, krainy przodków, krainy z której przybyli.
Zanim jednak rozpoczną swoją drogę, muszą najpierw dotrzeć na Te Rerenga Wairua, Przylądek Reinga.
Przemierzając Wschodnie i Zachodnie wybrzeże, przybywając ze wszystkich zakątków Aotearoa, Nowej Zelandii, maoryskie dusze docierają do wysuniętego na zachód Przylądka Maria van Diemen, by następnie, już lądem, ścieżką Te Ara Wairua, dotrzeć do rosnącego tu od mileniów drzewa pohutukawa, Te Aroha. Ta ostatnia droga nie jest łatwa. Ci, którzy podróżują od wschodu muszą stawić czoło demonom i przeprawić się przez Kapo Wairua, strumień chwytanych dusz.
Potem docierają do kolejnego strumienia Te Wai Whero o Rata, jeśli napiją się źródlanej wody mogą iść dalej, jeśli nie, nie ukończą swojej podróży i wrócą do świata żywych.
A gdy pokonają kolejny, ostatni bulgoczący strumień Te Waiora A Tane, strumień życia pochodzący z samego Hawaiki, nie mają już odwrotu. Tu przechodzą końcową transformację, która szykuje ich na długą drogę przez morze.
A kiedy w końcu dotrą do kresu, stając na wzgórzu Haumu, na tym finalnym ziemskim postoju, mogą odwrócić się za siebie, by po raz ostatni spojrzeć na swoją wyczerpującą bolesną drogę. Ostatni raz wspomnieć swoich bliskich, których zostawiają. Ostatni raz pomyśleć o świetle towarzyszącym ziemskiemu życiu i przeraźliwie zapłakać nad swym losem. Ich lament miesza się z odgłosami świszczącego wiatru i wysokich fal uderzających o skały.
Wówczas, obserwując zachodzące słońce, wspinają się po korzennych stopniach puhutukawa, by rozpocząć końcowy etap tej symbolicznej wędrówki i udać się tam skąd przybyli, do Hawaiki.
W mgliste dni, podobno wprawne oko może wypatrzeć armie dusz zmierzające w stronę samotnego drzewa, a obok płaczu ponoć czasem słychać też gwar rozmów i śmiech mieszający się z piskiem mew.
Wieje silny wiatr. Na niebie kłębią się czarne chmury. Na horyzoncie widać spienione, wzburzone morze. Powoli zapada zmrok. Nasza uwaga nie koncentruje się jednak na błyskającej latarni morskiej, ale tuż obok, na samotnym drzewie rosnącym na obryzganych słoną wodą skałach. Wśród gwizdu wiatru słychać jakby płacz, smętne zawodzenie. Schodzimy powoli ścieżką w dół. Tu kończymy naszą podróż tego dnia.
*Przylądek Reinga symbolicznie określany jest jako najdalej wysunięty na północ punkt Nowej Zelandii. W rzeczywistości punktem tym jest Przylądek Północny.
8 Comments
Marta
18 czerwiec 2015Piękne, bardzo klimatyczne miejsce i zdjęcia! Szczególnie podoba mi się te pierwsze z latarnią
boliviainmyeyes
16 czerwiec 2015Uwielbiam takie klimaty! Warto poznac te legende przed podroza do Nowej Zelandii, bo wowczas swiat nabiera innego wymiaru!
Jo Gasieniec
17 czerwiec 2015Danusia, legendy maoryskie są prawie równie pasjonujące, co grecka mitologia, historie Celtów, czy Wikingów! Z tą jedną różnicą, że nadal są w Nowej Zelandii bardzo pielęgnowane i respektowane. Ja też uwielbiam takie klimaty, dodają odrobinę magii w podróży
TuJarek
16 czerwiec 2015Bardzo fajna legenda(?). Trochę zastanawiające jest to, że opuszczając ten świat towarzyszy im smutek. Na ogół w takich historiach przejście na drugą stronę wiąże się z lepszym, szczęśliwszym życiem. No i wychodzi, że nie tak łatwo się dostać na drugą stronę 😉
Paweł
16 czerwiec 2015Ciekawa opowieść, ale skąd wywodzą się te wszystko dziwnie brzmiące nazwy? Jaki to język? jest jeszcze używany?
Jo Gasieniec
16 czerwiec 2015Paweł, ten język to Maori, jeden z oficjalnych języków Nowej Zelandii Jak najbardziej nadal używany, niestety w powszechnym użyciu głównie wśród mniejszości maoryskiej. A tak to na tablicach informacyjnych, budynkach urzędowych, drogowskazach etc.
amused0bserver
16 czerwiec 2015Nie wiem czy tam są słoneczne dni, ale po lekturze i tak chciałabym się tam znaleźć w mroczny, zachmurzony dzień.
Jo Gasieniec
16 czerwiec 2015Monika, ponoć się zdarzają! Ale nam pogoda zrobiła na prawdę niezły klimat