Kraje

Working Holiday Visa- pierwsze kroki w Nowej Zelandii

Working Holiday Visa- pierwsze kroki w Nowej Zelandii

Dostajemy ostatnio sporo maili z pytaniami o pierwsze kroki w Nowej Zelandii po przylocie, dotyczącymi pracy w ramach Working Holiday Visa: jak jej szukać, jakie są możliwości, jakie zarobki etc.

Postanowiliśmy zebrać odpowiedzi w całość i zamieścić na blogu na użytek przyszłych „emigrantów” :)

Właśnie wylądowałem – od czego mam zacząć?

Najlepiej zacząć od uporządkowania kwestii formalnych, co usprawni później proces szukania pracy. Na początek należy zdobyć numer podatkowy i otworzyć konto w banku, chociaż bez tego drugiego można się jeszcze obejść, ale o tym później.

Wniosek o nadanie numeru podatkowego składa się na poczcie. Nie ma żadnej opłaty za jego złożenie. My zapłaciliśmy jedynie $1.20 za kserokopie dokumentów. Mając własne, można jednak tego uniknąć. Potrzebne są w sumie trzy rzeczy:

a) uzupełniony formularz IR595 (dostępny na poczcie) – nie ma się co obawiać, na formularzu wpisuje się w zasadzie tylko imię, nazwisko, Nowozelandzki adres i numer dokumentu

b) paszport + kserokopia

c) prawo jazdy międzynarodowe + kserokopia

…ale ja dopiero przyleciałem i nie mam adresu w Nowej Zelandii?

Nie ma problemu. Urzędniczka przyjmująca wniosek pozwoliła nam wpisać adres poczty, na której go składaliśmy. Dwa tygodnie później zadzwoniliśmy do Inland Revenue i podali nam nasze numery podatkowe przez telefon. Nie trzeba czekać, aż przyjdzie list z urzędu, można złożyć wniosek w dowolnym miejscu i ruszyć w drogę!

Mam tylko polskie prawo jazdy / nie mam prawa jazdy

Polskie prawo jazdy nie przejdzie. Akceptują tylko Nowozelandzkie albo międzynarodowe. Należy o tym pamiętać i koniecznie przed przyjazdem złożyć w Polsce wniosek o wydanie międzynarodowego. Pytaliśmy też z ciekawości co należy zrobić, jeśli się nie ma prawa jazdy w ogóle – należy wtedy skontaktować się z Inland Revenue, który wyznaczy inną formę identyfikacji, i złożyć wniosek bezpośrednio tam, a nie na poczcie. Wtedy w miejscu swojego adresu można podać adres hostelu albo couchsurfera, u którego nocujemy (za jego zgodą oczywiście). Jeśli mamy jakichś znajomych w Nowej Zelandii, problem adresu odpada.

Informacje o składaniu wniosku i najbliższą placówkę poczty można znaleźć tutaj : NZ Post – IRD Number

Co z tym bankiem?

Z kontem w banku jest trochę trudniej, właśnie ze względu na adres. Tam nie wystarczy podanie adresu, trzeba mieć jakiś dokument ze swoim nazwiskiem, który go potwierdzi, np. rachunek za energię elektryczną, telefon, etc. Podobno przechodzi też list wystawiony przez hotel czy hostel, ale nie w każdym banku. W naszym przypadku zaakceptowany został list wystawiony przez pracodawcę. W banku powiedzieliśmy po prostu, że mieszkamy pod tym samym adresem, pod którym znajduje się firma.

Ponieważ pracodawcy pomagają z otworzeniem konta, nie trzeba tego desperacko robić zaraz po przyjeździe. Można z tym poczekać do czasu znalezienia pracy.

Wybór banku to kwestia indywidualna. Prawdę mówiąc do otrzymywania wypłaty i wybierania pieniędzy z bankomatu wystarczy każde darmowe konto w każdym banku. My wybraliśmy bank ANZ, bo ma sporo oddziałów. Fajerwerków nie ma. Bezpłatnie można wybrać pieniądze tylko w bankomacie ANZ W innych bankomatach – opłata. Sprawdzenie stanu konta w bankomacie – opłata. Jakakolwiek dyspozycja w oddziale – opłata. Przelew krajowy przez internet – uff, to na szczęście jest w cenie! Niestety, karta do darmowego konta nie pozwala na płatności w internecie.

Bonusem jest możliwość bezpłatnego podjęcia gotówki w sklepie podczas zakupów, przy pomocy terminala do płatności kartą (EFTPOS). W teorii fajne rozwiązanie, w praktyce nie każdy sklep będzie do tego chętny.

Kartę płatniczą można odebrać w oddziale banku, nie musi być do nas wysyłana pocztą. Co więcej, można wskazać dowolny oddział na terenie kraju. Dla przykładu: my otworzyliśmy konto w oddziale ANZ w centrum Wellington, a kartę odebraliśmy już na Południowej Wyspie, w oddziale w Twizel, niedaleko naszego miejsca pracy. To dość wygodne rozwiązanie.

Na poczcie nie chcą pomóc z adresem, nie mam znajomych w NZ, nie mogę użyć adresu couchsurfera ani hostelu. Co teraz?

To jeszcze nie koniec świata. Jeśli znajdziemy się w takiej sytuacji, można załatwić adres za opłatą (a jakże). Należy skorzystać z takiej usługi, jak na przykład dostępna jest tutaj: Mail Service  i cieszyć się własnym adresem przez cały czas pobytu. Przy okazji można też zaaranżować przekazanie korespondencji pod dowolny inny adres, jeśli zajdzie taka potrzeba. Proste i przyjemne, ale niestety nie bezpłatne.

Papiery załatwione. Jak znaleźć pracę?

Zanim zabierzemy się za przekopywanie ogłoszeń, trzeba załatwić kwestię telefonu, żeby można było do potencjalnego pracodawcy zadzwonić. My wybraliśmy sieć 2degrees. Skusiła nas ofertą 30 dniowego pakietu za 19 dolarów, w skład którego wchodzi 90 minut do krajowych sieci, 500MB i nieograniczona ilość smsów. Niestety, 2degrees ma kiepski zasięg w oddalonych od cywilizacji miejscach, takich,jak Glentanner. Jeśli zamierzacie uciec na podobne odludzie, lepszym wyborem będzie zakup karty SIM od sieci Telecom.

Najlepiej jednak sprawdzić oferty wszystkich sieci zanim podejmie się decyzję. Najwięksi gracze na rynku to 2degrees, Telecom i Vodafone. Prócz tego jest kilku wirtualnych operatorów, np. Skinny Mobile.

Pracy najlepiej szukać przez internet. Można nawet próbować przed przylotem. My tak właśnie zrobiliśmy – zaczęliśmy rozsyłać CV będąc jeszcze w Wietnamie. Zaowocowało to pozytywnie zakończoną rozmową kwalifikacyjną na Skype już kilka dni po przylocie do Auckland!

Ogłoszeń szukaliśmy wszędzie gdzie się dało. Bardzo przydała się lista stron z ogłoszeniami dostępna stronie Immigration : Work Opportunities.

Zdecydowanie najpopularniejszą z nich jest Backpacker Board. Tam ogłoszenia pojawiają się praktycznie codziennie, więc warto trzymać rękę na pulsie.

Jeśli tylko podany jest numer telefonu, należy wysłać CV i zaraz potem zadzwonić. Nie ma co czekać na odpowiedź ze strony pracodawcy. Rynek pracy w NZ jest mocno wysycony, zwłaszcza w sektorze prac sezonowych i dorywczych, dostępnych dla posiadaczy wiz Working Holiday. Dla Polaków jest obecnie tylko 100 miejsc rocznie, ale obywatele innych krajów mają ich po kilka tysięcy lub nie mają żadnego limitu. Chętnych na to samo stanowisko może więc być wielu, czyli trzeba działać szybko.

Czy trzeba dobrze znać język?

Spotkaliśmy się z tym pytaniem już wielokrotnie i odpowiedź jest tylko jedna – tak, trzeba dobrze znać język, żeby znaleźć pracę na rozsądnych warunkach. Ciężko liczyć na powodzenie znając tylko podstawy angielskiego. Trzeba przecież być w stanie zadzwonić do pracodawcy, przejść przez rozmowę kwalifikacyjną, załatwić niezbędne dokumenty, etc. Z kiepską znajomością języka można liczyć na prostą, ciężką pracę fizyczną, najprawdopodobniej za minimalną stawkę.

No właśnie, ile można zarobić?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Zależy od tego co się potrafi, chce i lubi robić. Na dzień pisania tego tekstu, minimum, na jakie można liczyć to $13.50 za godzinę pracy. Mniej nikt nie powinien proponować, bo jest to niezgodne z prawem. Praca w czasie świąt narodowych jest płatna 50% więcej. Można oczywiście dostać pracę za wyższą stawkę godzinową, ale na potrzeby wstępnego oszacowania własnych możliwości, najlepiej założyć, że będzie się pracowało za stawkę minimalną.

Kwestią dyskusyjną pozostaje ilość godzin w tygodniu. Przed przyjazdem zakładaliśmy, że będziemy chwytać się krótkoterminowych zajęć i pracować po 20-30 godzin tygodniowo za minimalną stawkę. Wystarczy, że pokryjemy z tego koszty życia i podróżowania po Nowej Zelandii. Chcieliśmy po prostu odwiedzić i zobaczyć ten fantastyczny kraj, a nie zbijać kokosy. Jeśli uda się więcej, to świetnie. Jeśli nie, też dobrze, nie dołożymy przynajmniej do całego wyjazdu. Myślę, że dobrze jest wyjść z takiego założenia planując własny przyjazd, żeby uniknąć późniejszych rozczarowań.

Można oczywiście znaleźć pracę w pełnym wymiarze godzin albo pracować jeszcze więcej. Docierają do nas cały czas sygnały, że ciężko jest z pracą w pełnym wymiarze, ale sami tego nie zaobserwowaliśmy.

..a co z tym słynnym zbieraniem kiwi?

Owszem, jest taka możliwość. Praca jest praktycznie przez cały rok, zazwyczaj za minimalną stawkę. Można też zbierać winogrona, jabłka i inne owoce. Często wymagane jest posiadanie samochodu, żeby można było dojechać na miejsce pracy. Równie często praca jest w pakiecie z noclegiem w wieloosobowym (6-8) pokoju, w brudnym hostelu, za około $140 tygodniowo (za osobę). Zrezygnowanie z tego noclegu jest równoznaczne ze zrezygnowaniem z pracy. Ponadto wymagane jest zadeklarowanie się na minimum 4-6 tygodni, a za nocleg trzeba wpłacić kaucję, z odzyskaniem której bywają problemy, podobnie, jak z otrzymaniem należnej zapłaty. Sporo takich historii krąży pośród podróżników. Pamiętać trzeba też o tym, że jest to ciężka praca fizyczna w zmiennych warunkach pogodowych. Inaczej mówiąc, cały dzień w deszczu albo w słońcu. Można też trafić na pracę np. przy paczkowaniu owoców. Wtedy jest dach nad głową w trakcie pracy, ale historia z noclegiem pozostaje. Do tego takie miejsca zazwyczaj pracują 24 godziny na dobę, więc jest spora szansa, że trafi się na nocną zmianę. Pieniądze z takiego zajęcia nie wyglądają w rzeczywistości aż tak dobrze, jak na kalkulatorze. My potraktowaliśmy tą opcję jako absolutną ostateczność. Chyba chętniej byśmy poszli do pracy na kilka godzin tygodniowo w zamian za nocleg. Jedynym (sporym) plusem pracy przy kiwi, jest to, że spotyka się mnóstwo innych podróżników.

Praca za nocleg i wyżywienie

Jest taka opcja, dość dobra dla osób, które cenią sobie niezależność i nie chcą uwiązywać się na cały dzień w jednym miejscu. Jest to też dobre wyjście dla kogoś, kto w zasadzie pracować nie planował, ale szuka oszczędności w trakcie swojej podróży. Ofert pracy tego typu jest sporo. Zazwyczaj ilość godzin w zamian za nocleg i wyżywienie nie przekracza 2-3 dziennie. Nie zawsze trzeba pracować każdego dnia, czasem tylko kilka dni w tygodniu. Nie zawsze też za noclegiem idzie wyżywienie, czasem jest to sam nocleg. Taką pracę można dostać np. na dużej farmie z krowami czy owcami, gdzie każda para rąk jest w cenie, albo w hostelu, gdzie w zamian za nocleg (najczęściej w pokoju wieloosobowym) sprząta się pokoje, łazienki i toalety. Często też taką pracę oferują pensjonaty z kawiarniami albo restauracjami. Możliwości jest dość dużo, sporo takich ogłoszeń pojawia się na wspomnianej wcześniej stronie Backpacker Board i tam można rozpocząć poszukiwania.

Mieszkanie za darmo bez pracy. O co chodzi?

Tak, można coś takiego zaaranżować. Jest to dość popularny w tej części świata t.zw. house sitting. Wygląda to mniej więcej tak: właściciel domu ma 2 psy, 3 koty, wielki ogród i chce wyjechać na parę tygodni na wakacje, np. do Europy. Zamiast płacić komuś za utrzymanie domu w czasie jego nieobecności, zgadza się udostępnić dom podróżnikowi, który w zamian za nakarmienie zwierzaków i podlanie ogrodu zyskuje dach nad głową na kilka tygodni. Obie strony oszczędzają i są zadowolone. Do tego właściciel nie musi się martwić czy ktoś się nie włamie do domu, bo ten nie zostanie pusty. Przy okazji poznaje się sąsiadów, a kto wie co z takich znajomości później wyjdzie. Chcąc skorzystać z takiej opcji trzeba jednak lubić zajmować się zwierzakami, być otwartą na ludzi miłą osobą, która budzi zaufanie i dobrze znać język. W internecie sporo jest portali, które pośredniczą między właścicielami, a osobami chętnymi do zajęcia się ich dobytkiem w zamian za nocleg. Poszukiwania można rozpocząć np. tutaj: Kiwi House Sitters

Podobno w Nowej Zelandii jest bardzo drogo?

Nie aż tak, jak może się wydawać. Ceny w większości są zbliżone to tych w Anglii, ale często jest też taniej. Planując jednak swój budżet najlepiej założyć identyczny poziom cenowy, jak w Zjednoczonym Królestwie. Miesięczne koszty utrzymania zależą od indywidualnych potrzeb i skłonności do poświęceń. Żeby zobrazować mniej więcej koszty, weźmy za przykład miesiąc życia w Auckland. Naszym zdaniem, jeśli chce się prowadzić w pojedynkę w miarę normalny tryb życia, na miesiąc powinno wystarczyć 4000zł. Przez w miarę normalny tryb życia rozumiemy płacenie za nocleg (pokój w jakiś domu), normalne jedzenie, czyli gotowanie, a nie jakieś tanie konserwy i przetworzone produkty z dolnej półki, wyjście na piwo i kolację do knajpy 2-3 razy w miesiącu, wycieczki po okolicy miasta w weekend (nie każdy), może jakieś wyjście do kina raz czy dwa. Może się jednak zdarzyć, że nasze założenia są zbyt optymistyczne i podana kwota nie wystarczy. Dla pewności lepiej mieć więcej.

Najprostsza droga do oszacowania kosztów, to przejrzenie gazetek promocyjnych z supermarketów. To daje jakiś pogląd na to, co można kupić i za ile. Każdy może przejrzeć takie gazetki przed przyjazdem, na stronach internetowych supermarketów, np. New World, Pack’n’Save albo Countdown. W Nowej Zelandii nie ma bowiem Tesco.

Przeczytaj też:

Samochód w Nowej Zelandii – Jak kupić i sprzedać?

oraz

Czym podróżować po Nowej Zelandii?

7 Comments

  1. Gosia
    14 listopad 2018

    Hej! Trochę się już pozmieniało 😉 Nie da się złożyć papierów o IRD, nie mając konta w banku.
    Aby założyć konto w banku, trzeba mieć potwierdzenie swojego adresu (może to być np. list z hostelu). Więc najpierw konto w banku, a później IRD. Międzynarodowe prawo jazdy niepotrzebne. Wystarczy paszport. Najlepiej o IRD ubiegać się przez internet. O wiele krócej się czeka 😉 A stawka minimalna to 16,5 $.

    Reply
  2. pizarra
    12 listopad 2015

    cześć, jak wygląda list wystawiany przez pracodawce? nie chce go męczyć tworzeniem wiec chciałbym podłożyc mu gotowy wzor do podpisania. Pozdro

    Reply
    • Jo Gasieniec
      13 listopad 2015

      Hej, nie ma żadnego szczególnego szablonu. To zwykłe pismo urzędowe, w którego treści pracodawca taki a taki zaświadcza, że osoba XYZ pracuje w firmie ABC. Podpis/pieczątka. I tyle. W NZ mnóstwo osób pracuje na wizie WH, więc spora część pracodawców, szczególnie gastronomia/farming/fruit picking/hotelarstwo, doskonale wie, co napisać 😉
      Faktycznie możesz to sobie sam napisać wcześniej i przedłożyć pracodawcy, ale nie zdziwiłabym się, gdyby jednak zrobił to sam.

      Reply
  3. Maria Verey
    9 październik 2014

    Hej! Super artykuł, wiele przydatnych info (dzięki). Też planuje z chłopakiem podróż po Azji – Tajlandia, Malezja, Singapur, a później myśleliśmy o obciążenie portfeli w NZ. Stąd moje pytanie: Czy załatwialiście WHV w Polsce, czy już w podróży, oraz jak wam poszło ze znalezieniem lekarza i tymi wszystkimi dodatkowymi formalnościami? Jakie są rzeczywiste koszty wizy (wiza + zaświadczenia itp.)? Przepraszam za zasypywanie pytaniami i dzięki z góry za odpowiedź 😉

    Reply
    • Olo
      12 październik 2014

      Cześć! Cieszę się, że informacje się przydają :) WHV załatwliśmy w Polsce. Lekarza mieliśmy w Krakowie i wizyta razem z prześwietleniem kosztowała nas około 150zł od osoby, nie pamiętam już dokładnie. Ponoć jednak cena już wzrosła, musisz podzwonić i popytać w kilku miejscach. Z tego powodu ciężko powiedzieć, jaki będzie ostateczny koszt. Zależy, na którego lekarza się zdecydujesz, ile będzie kosztował dojazd do niego, czy wyślesz później dokumenty kurierem czy pocztą, etc. Pamiętajcie tylko, że miejsca na WHV znikają błyskawicznie, w tym roku rozeszły się w kilkanaście minut!

      Reply
  4. ollox
    31 sierpień 2014

    Czy przy wlocie do NZ, mieliście sprawdzane bilety powrotne i kasę? Jak to wygląda?

    Reply
    • Pchła
      1 wrzesień 2014

      Nikt nic nie sprawdzał. Pan obejrzał tylko wydrukowaną wizę, wbił pieczątkę i ładnie się uśmiechnął 😉 Przy WHV ciężko byłoby nam zarezerwować lot powrotny. Wiza ważna na rok, a systemy rezerwacji zazwyczaj pozwalają na rezerwację na 6 miesięcy przed podróżą…

      Reply

Komentuj