Kraje

Hanoi- przyjemne z pożytecznym

Posted by in Azja, Wietnam | No Comments
Hanoi- przyjemne z pożytecznym

Znasz to uczucie, kiedy bardzo na coś liczysz, czego nie możesz się doczekać, a gdy w ostatniej chwili okazuje się, że nic z tego? Dopada Cię rezygnacja i niemoc. Tak, to właśnie wielkie rozczarowanie.

Naczytaliśmy się i nasłuchaliśmy, że Hanoi to najlepsze miejsce do spędzenia Wietnamskiego Nowego Roku. Czekaliśmy więc na ten moment od kiedy tylko zaplanowaliśmy, że odwiedzimy Wietnam i staraliśmy się dostosować ilość dni w innych miejscach tak, aby nie przegapić Nowego Roku w stolicy. Udało się. Przyjechaliśmy z naładowanymi akumulatorami do aparatu i błyskiem w oku, a spotkało nas wielkie rozczarowanie.

Nie spodziewaliśmy się sceny, jak na Sylwestra z Dwójką we Wrocławiu, ale liczyliśmy, że zobaczymy trochę folkloru. Okazało się, że w Hanoi nie działo się w zasadzie nic. Nawet w miejscach polecanych przez nielicznych mówiących po angielsku Wietnamczyków nie działo się nic specjalnego. Było trochę więcej ludzi i sporo młodych par w trakcie ślubnych sesji zdjęciowych. Znalazło się też trochę kwiatów i jakieś kolorowe iluminacje, ale były bardzo słabe. Wielką popularnością cieszyło się za to pobliskie KFC, które Wietnamczycy tłumnie odwiedzali, jakby noworoczny kurczak z frytkami był szczytem szyku i ekstrawagancji. Początkowo liczyliśmy na to, że może dopiero późnym wieczorem zacznie się coś dziać. Snuliśmy się więc po okolicy przez kilka godzin, podtrzymując się wzajemnie na duchu i chcąc wierzyć, że wcale nie jest tak źle. W końcu koło 23:00 zdecydowaliśmy, że to nie ma sensu i wracamy do pokoju. Ponoć miały być w okolicach północy jakieś fajerwerki, ale nie chciało nam się już na nie czekać. Zresztą trochę później okazało się, że to była dobra decyzja, bo żadnych sztucznych ogni nie było ani widać, ani słychać…

Przez cały nasz pobyt miasto wyglądało jak wymarłe. Oceniając na oko, jakieś ¾ sklepów i jadłodajni było zamkniętych. Wiele hoteli i hosteli również. W pozostałych ceny były zawyżone, bo był Nowy Rok. Cóż, każda okazja jest dobra, żeby zarobić więcej, a żeby oskubać „białasa” to nawet bez okazji się obejdzie. W pierwszym miejscu, w którym spaliśmy skusili nas śniadaniem wliczonym w cenę. Następnego dnia usłyszeliśmy, że nie ma śniadania, bo jest Nowy Rok. O żadnym obniżeniu ceny nie było oczywiście mowy.

Część autobusów komunikacji miejskiej nie kursowała, inne miały zmienione trasy. Nigdzie nie było żadnej informacji na ten temat. Dojazd gdziekolwiek kosztował więc niepotrzebnie dużo czasu, nerwów i pieniędzy.

Dworzec autobusowy był zamknięty. Na wywieszonej przy wejściu karteczce było parę słów po wietnamsku i data: 2 lutego. Nikt jednak nie wiedział czy to znaczy, że drugiego otwierają, czy wtedy jeszcze będzie nieczynny, a otworzą go dopiero trzeciego. Taka Wietnamska ruletka. Wisienką na torcie były podwyższone ceny biletów. Szczęśliwi Ci, którzy w kasie nie usłyszeli „no have”. Na to wszystko nałożyła się jeszcze deszczowa pogoda…

W Hanoi spędziliśmy w sumie ponad tydzień. Miło jest pospacerować jego ulicami, usiąść gdzieś na rogu, na małym plastikowym krzesełku, zamówić świeże piwo czy wietnamską kawę i obserwować płynące swoim rytmem życie. Miasto ma swój jedyny i niepowtarzalny klimat. Nie mogę natomiast powiedzieć, że zrobiło na nas wielkie wrażenie. Zasługuje jednak na drugą szansę, ale zdecydowanie o innej porze roku.

Myśleliśmy, że przyjazd do Hanoi w trakcie Nowego Roku był najgorszą możliwą decyzją. Siedząc tam, bez możliwości wydostania się gdziekolwiek, nie mogliśmy sobie wybaczyć, że daliśmy się wpuścić w taką pułapkę, że marnujemy tylko czas i pieniądze.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło: ponieważ pogoda była do kitu i wszystko było zamknięte, oprócz lokalnych knajpek, dużo czasu spędzaliśmy w hotelu. Czas ten postanowiliśmy przeznaczyć między innymi na przygotowanie CV i przeglądanie ofert pracy w Nowej Zelandii. Wtedy też wysłaliśmy aplikacje między innymi do naszej obecnej szefowej! Ostatecznie więc wyszło na to, że połączyliśmy przyjemne z pożytecznym: całkiem nieźle odpoczęliśmy, a do tego znaleźliśmy pracę!

Komentuj